środa, 28 grudnia 2011

3.

   Związałam włosy w wysokim kucyku, oczy zostały idealnie podkreślone kredką o tajemniczej nazwie "karaibska idylla", usta pomalowałam delikatnie różowym błyszczykiem. Do czarnych legginsów założyłam bluzkę z napisem "od jutra będę grzeczna" i tak "odpicowana" weszłam do klubu.
    Cały poprzedni dzień zastanawiałam się co powiem, kiedy spotkam Wojtka. Bo to, że go spotkam było nieuniknione. Rozpatrywałam czy przywitać go serdecznie czy od razu zaserwować mu prawy sierpowy prosto w jego garbaty nos. Po tym co zrobił i jak kompletnie mnie teraz nie szanuje-miałam coraz większą ochotę na znokautowanie go.
NALEŻAŁO MU SIĘ!

środa, 7 grudnia 2011

2.


      W sylwestra znowu do nich przyszłyśmy. Ja z mamą. I tym razem nie spodziewał się, że będę tak wyglądać.
-Dobry wieczór Panie Przemku. -przywitałam się niepozornie.
-Cześć Justynko.-odpowiedziała za niego Aldona-jego żona.
Po raz kolejny TAK na mnie spojrzał. Tak jak wtedy. Poczułam dreszcze na całym ciele.
    Gdy byliśmy we dwoje w kuchni Przemek nagle podszedł i objął mnie. Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Z drugiej strony zastanawiałam się dlaczego to zrobił. Kiedy usłyszał, że ktoś idzie w kierunku kuchni puścił mnie i zaczął wyjmować talerze z szafki. W drzwiach stanęła jego żona. Podeszła do niego i pocałowała go. Nie mogłam na to patrzeć. Wyszłam do pokoju obok.


    Moje ostatnie spotkanie z Wojtkiem wyglądało mniej więcej tak. Chwila rozmowy pełna wzajemnych "serdeczności". Na koniec zdanie, które okropnie zabolało. "Z takim charakterem nikt Cię nie zechce." Co za imbecyl. Czy nie zranił mnie już wystarczająco mocno? A jednak miał trochę racji. Muszę sie zmienić. Cholera.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

1.

 Zauważyłam, że na mnie patrzy. Spojrzałam na niego. Mogłam się wpatrywać w jego czarne oczy. Uśmiechał się. Nie byłam mu obojętna. Nie mogłam być. Gdy weszłam, gdy zobaczył, że wyglądam inaczej niż zwykle, że mam kwiat we włosach, że jestem piękna, nie ukrywał zdziwienia. Myślał, że będę wyglądać tak jak zwykle. Normalna córka sąsiadki. Tak naprawdę nie ubrałam się tak specjalnie. Tak po prostu wyszło. Podobałam mu się taka. Widziałam to w jego oczach. W jego pięknych oczach. Ale teraz gdy siedzieliśmy przy stole, wszyscy razem on, jego babka, matka, żona, córka i moja mama wraz ze mną, gdy tak na mnie patrzył... Było coś w jego spojrzeniu. To COŚ nie dawało mi spokoju. Spojrzał na mnie w ten sposób tylko raz. Ale to mi wystarczyło.
Nie mogłam spać. W głowie bez przerwy miałam to jego cudowne spojrzenie...

            Rano zadzwoniłam do Wojtka. Nie wiem po co. Chyba po to,  by kompletnie się dobić. Usłyszałam jej głos w tle. Wiedziałam, że tam jest. Sam mi to elokwentnie oznajmił. Nienawidziłam go. A jednocześnie byłam tak strasznie zazdrosna. On był mój. Jest mój! Jak mógł nazwać mnie nimfomanką. Przecież sam bez przerwy wkładał mi ręce pod bluzkę. A teraz wszystko zrzuca na mnie. Że to ja bez przerwy tego chciałam. Że to przez to ze mną zerwał. Nie wpędzi mnie w poczucie winy, o nie. To wszystko w jego ustach brzmi tak jakbym go do tego zmuszała, a on biedny chłopiec nie mógł nic zrobić tylko być posłuszny. Pewnie taką wersją uraczył wszystkich swoich i naszych wspólnych znajomych, by jak najbardziej mnie oczernić, a siebie oczyścić z zarzutów. PALANT.