środa, 8 października 2014

30.

    Ze snu wyrwał mnie dzwonek telefonu. Zapobiegawczo spojrzałam na wyświetlacz, jednak zobaczyłam na nim to, czego się spodziewałam. Nieodebrane połączenie od Michała. Trzydzieste w ciągu czterech dni. Gdy poczułam, że wielka gula ściska mi gardło, a oczy zaczynają piec, odłożyłam telefon na szafkę nocną, położyłam głowę na poduszce i zacisnęłam powieki. „Nie płacz, nie płacz, nie płacz”. Powtarzałam sobie tysięczny raz. Tysiąc jeden, tysiąc dwa, tysiąc trzy... Byłam tak wykończona po przepłakanej nocy, że po chwili zasnęłam.

    Nie wiem, ile spałam. W pewnym momencie poczułam zapach gorącej czekolady. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam mamę zbierającą zużyte chusteczki z podłogi. Na stoliku stał kubek z parującym napojem, a obok niego talerz z moim ulubionym jabłkowo- czekoladowym ciastem. Gdy mama spojrzała w moją stronę, zdobyłam się na delikatny uśmiech.
-Nie musisz tego robić, niedługo wstanę i posprzątam. - powiedziałam.
-I tak już kończę. Zjedz i wypij póki ciepłe. - powiedziała uśmiechając się.
-Która godzina?-spytałam.
-Trzynasta. Co zjesz na obiad?
-Nie jestem głodna.
-Spałaś ponad dwanaście godzin. Musisz coś zjeść. Ciastko to za mało.- powiedziała stanowczo.
-Naprawdę nie jestem głodna.
-No dobrze, zastanów się i daj mi znać.
-Dobrze. Dziękuję.-powiedziałam.
-Nie przejmuj się, faceci to palanci.-uśmiechnęła się.

    Gdy doszłam do wniosku, że mogę na chwilę przerwać maraton spania, ubrałam się i poszłam do kuchni. Tam znalazłam talerz zupy i kartkę od mamy.

Dzwonili z pracy. Wrócę późno. Pamiętaj, główka do góry.
Kocham Cię, mama.”

    Po posiłku zawarłam ze sobą poważną umowę. Nie będę myśleć o kretynie. Tak, łatwo mówić. Szukając zajęcia, które zajęłoby moje myśli choć przez chwilę, podeszłam do regału z książkami i rzuciłam okiem na tytuły. Miłość, miłość, miłość. Hmm, szukanie zajęcia nie będzie takie proste. Przeszłam do szafki z filmami. Miłość, walentynki, miłość, ślub, miłość. Grrr... Oszaleć można! Spokojnie. Tylko spokojnie. Opanuj ściśnięte gardło. Oddychaj. Wdech i wydech, wdech, wydech. I jeszcze raz. Spokojnie, nie poddajemy się. Szukam dalej. Może muzyka? Włączyłam pierwszą z brzegu płytę. „Miłość jest wszędzie, miłość jest wszystkim, miłość jest najważniejsza, kocham cię”... Z impetem wyłączyłam muzykę. Sięgnęłam do barku i wyciągnęłam butelkę wina.

    -Justynko? Hej, Justyna?- usłyszałam koło siebie czyjś głos. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że głos należy do Michała. Próbowałam zerwać się na równe nogi, ale rozstrojony żołądek sprowadził mnie w dół.
-Skąd się tu wziąłeś? Kto cię tu wpuścił? Chyba wyraziłam się jasno, że nie chcę cię oglądać.-krzyknęłam.
-Chciałem z tobą porozmawiać. Widziałem, że świeci się światło, ale nikt nie podchodził do drzwi, gdy pukałem. Okazało się, że drzwi nie są zamknięte, więc wszedłem i zobaczyłem cię leżącą na podłodze, jak się okazuje – kompletnie pijaną.-powiedział z lekkim rozbawieniem.
-Kto tu jest pijany?! Czuję się świetnie, myślisz, że jedno wino i już po mnie? Byłam po prostu zmęczona, dlatego zasnęłam. Byłam zmęczona, bo ciągle wydzwaniasz i nie dajesz mi spać!-krzyknęłam. Miałam go dosyć, robiło mi się niedobrze na jego widok.
-Ok, skoro tak dobrze się czujesz, to może wreszcie porozmawiamy. Myślałem, że popsuł ci się telefon, ale z tego co mówisz, po prostu mnie ignorujesz. - powiedział poważnym tonem.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.- poziom obrzydzenia wzrastał. Czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła.
-Justynko proszę cię... To był tylko jeden raz..- nie mogłam patrzeć w jego oczy. Wiedziałam, jak bardzo jest mu przykro. Sprawiał, że miałam wyrzuty sumienia. Że niby to ja jestem ta zła.
-Wyjdź. Myślisz, że wystarczy tylko przepraszam? Liczą się czyny.-powiedziałam stanowczo. W tym momencie spojrzałam na niego. Poczułam, jak dotyka mojej ręki. Po całym ciele przeszedł mnie dreszcz, a w oczach poczułam łzy.
-Zostaw mnie..-powiedziałam słabo. Delikatnie dotknął mojego policzka, po czym przyciągnął mnie do siebie.
-Kocham cię.- wyszeptał i pocałował mnie. Najpierw ostrożnie, jakby badając moją reakcję, a ja zaskoczona po prostu poddałam się emocjom. Subtelny pocałunek stał się namiętny.

    Obudziłam się wtulona w ukochane ramiona Michała. Odwróciłam się twarzą do mojego mężczyzny. Obserwowałam jak się budzi. Tak bardzo go kochałam. Wciąż z tyłu głowy miałam włączony cichy alarm „zdradził cię”, ale w tej chwili próbowałam go wyłączyć. Chciałam, żeby tak było już zawsze.
-Hej śliczna.- uśmiechnął się. -Mówiłem ci już, że cię kocham?
-Dziś jeszcze nie. - odpowiedziałam. Pocałował mnie delikatnie, wstał i zaczął się ubierać.
-Gdzie idziesz?
-Muszę iść do pracy, ale później znów przyjdę.- powiedział z szelmowskim uśmiechem.
-Ok, trzymam za słowo. Pamiętaj, że nadal jesteś na cenzurowanym.-ostrzegłam.

-Trzymaj się, śliczna.-odparł i po chwili już go nie było.

czwartek, 31 lipca 2014

29.

   Wróciłam do przymierzalni i powiedziałam Michałowi, że muszę pomóc mamie. Nie krył zdziwienia, ale umówiliśmy się, że zadzwoni do mnie wieczorem. Chwilę póżniej byłam przez centrum handlowym. Miałam wrażenie, że się duszę. Kręciło mi się w głowie. Chciałam krzyczeć, miałam ochotę kopnąć w ścianę budynku. Świat wirował wokół mnie, a ja nie mogłam go zatrzymać.
   Gdy dotarłam do domu, łzy już trochę przyschły, choć oczy nadal miałam czerwone. Mama wołała mnie do kuchni, ale ja wolałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Położyłam się na łóżku, przykryłam kołdrą i pragnęłam zniknąć.
   Nie wiem ile czasu tak leżałam, ale nagle usłyszałam, że drzwi pokoju otwierają się. Nie miałam ochoty nikogo widzieć, ani z nikim rozmawiać, więc zacisnęłam powieki, udając, że śpię. Słyszałam, że osoba w moim pokoju położyła coś na podłodze, a następnie podeszła do łóżka i usiadła na nim. Po chwili położyła się i objęła mnie. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam perfumy Michała. Próbowałam się odsunąć, lecz on tylko przycisnął mnie mocniej do siebie.
-Puść mnie. - powiedziałam stanowczo.
-Dlaczego? Co się stało? Wiem, że mama nie mówiła ci, że masz wrócić wcześniej do domu.- odpowiedział spokojnym tonem.
-Odejdź.
-Co się dzieje? -spytał zmartwiony.
-Zostaw mnie w spokoju.
Łzy dawno zniknęły, a zamiast nich pojawiła się wściekłość. Michał najwyraźniej domyślił się, że sprawa jest poważna. Usiadł na łóżku, delikatnie odwrócił mnie w swoją stronę i powiedział:
-Justyna, co jest? - powiedział wyraźnie zdenerwowany.
-Chyba powinieneś już iść.
-Słucham?! - sprawiał wrażenie zaskoczonego.
-Przecież masz już plany na dzisiejszy wieczór. - odparłam spokojnie, chociaż wewnątrz aż kipiałam ze złości.
-O czym ty mówisz?!
-Widziałam tą wiadomość, jak wzięłam od ciebie telefon. Nie szukałam w skrzynce, po prostu się pojawiła. - próbowałam wyjaśnić, jednak stwierdziłam, że nie muszę mu niczego tłumaczyć. - Idź, idź do tej, która nazywa cię "kochanie". -wykrzyczałam.
-Ale... - czyżby jednak winna była moja nadinterpretacja? -Justynko... - może to tylko nieporozumienie? - Ja... Tak bardzo cię przepraszam. - iii... koniec. To nie ja byłam winna, tylko on. Złamas, który twierdził, że jest ze mną w związku. Kutafon, który leży w moim łóżku. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie. Nie zniosę tego. Mam wrażenie, że ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody.
-Justynko...
-Coś ty powiedział?! Przepraszasz? Za co dokładnie? -spytałam wściekła.
-Ja...
-Już to mówiłeś. -powiedziałam zirytowana.
-Przysięgam, to był tylko jeden raz, który już się nie powtórzy. Kocham cię. -bronił się. W tym momencie naprawdę to do mnie doszło. To nie jest nieporozumienie. Tego nie da się wyjaśnić czy usprawiedliwić. Odkąd zobaczyłam tego nieszczęsnego smsa próbowałam wytłumaczyć sobie, że ktoś na pewno pomylił numery, że to żart, błahostka.
-Jak długo trwa twój... twoja... to bagno? -nie byłam w stanie nazwać tego inaczej.
-To był tylko jeden pijacki wybryk. Tylko jeden. Jakiś miesiąc temu. Tylko raz. Naprawdę. -odpowiedział.
-Tylko jeden?! Ta cholerna wiadomość świadczy o czymś innym!- nie mogłam uwierzyć, że od miesiąca mój mężczyzna zabawia się na boku z jakąś dziwką. Poprawka - sukinsyn, zwany kiedyś moim mężczyzną, zabawia się na boku z jakąś lafiryndą.
-Przysięgam! To był tylko jeden raz! Jakimś cudem zdobyła mój numer, wydzwania do mnie wieczorami, ubzdurała sobie, że chcę z nią być i co chwilę przesyła takie wiadomości. Nie widziałem się z nią ani razu od tamtej pory, nie reaguję na smsy, nie odbieram telefonów. - wykrzyczał, próbując odepchnąć zarzuty. Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, nie mogłam już na niego patrzeć. Perspektywa Michała w łóżku z tą... sprawiała, że zbierało mi się na wymioty. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, a gdy spróbował coś powiedzieć, spojrzałam na niego ze łzami w oczach, zamachnęłam się i zebrawszy wszystkie siły wymierzyłam mu siarczysty policzek.
-Wynoś się. - powiedziałam stanowczo.

Spojrzał na mnie zaskoczony, zabrał swoje rzeczy z podłogi i wyszedł.

28.

   Około ósmej rano pojechałam do domu babci Agaty. Byłam rozdarta pomiędzy tym, co podpowiadał mi rozum, a tym co mówiło serce. Wiedziałam, że musi wyjechać, że jej mama chce zacząć od nowa, że jeśli zostaną w domu jej ojciec znowu będzie próbował prosić o pieniądze. Z drugiej strony... przyjaźniłyśmy się od tylu lat, była dla mnie jak siostra, nie byłam w stanie wyobrazić sobie życia bez niej.. Stop. Chwila moment. Tu nie chodzi o mnie. Chodzi o Agatę, jej rodziców i jej życie. Nie moje. To jej codzienność zmienila się z dnia na dzień, a ja zamiast być dla niej siostrą, byłam... Kim? Nieznajomą? Zostawiłam ją samą, by móc cieszyć się miłostkami. Ot przyjaciółka.
   Gdy dojechałam na miejsce przed domem stały walizki i kilka pudeł. W pewnym momencie drzwi otworzyły się i zobaczyłam mamę Agaty niosącą pokrowiec wypchany sukienkami, żakietami i koszulami.
-Dzień dobry. - przywitałam się.
-Dzień dobry Justynko.-odpowiedziała. -Agata jest na piętrze.- powiedziała wskazując dom.
    -Pomóc?-spytałam wchodząc do pokoju. Na podłodze leżało kilka zapełnionych pudeł i jedna, w połowie spakowana walizka.
-Hej, nie, nie trzeba. -odpowiedziała z uśmiechem. Usiadłam na łóżku i bez owijania w bawełnę odparłam:
-Gdzie będziecie mieszkać?
Agata zaśmiała się i powiedziała:
-Na razie nie mogę powiedzieć, ale jak tylko dojadę, wyślę ci pocztówkę z adresem.
   Po zniesieniu wszystkich pudeł i spakowaniu ich do samochodu, po pożegnaniu, które nie miało końca, pojechałam do hotelu. Okazało się, że Michał spakował wszystkie nasze rzeczy i opłacił nasz pobyt.
-Ile kosztował nasz mały wypad? -spytałam sięgając po torebkę, gdy byliśmy już w samochodzie.
-Uspokój się. - powiedział stanowczo, powstrzymując mnie przed wyjęciem portfela.
-Nie wygłupiaj się, jesteśmy tu tylko z mojego powodu. Ile?
-To ty się nie wygłupiaj. Nie ma o czym mówić.
   Po powrocie do domu spodziewałam się dożywotniego zakazu wychodzenia z domu, jednak spotkała mnie miła niespodzianka. Mama oczywiście była zła, że od razu nie powiedziałam jej o swoim pomyśle, jednak rozumiała, jak ważna jest dla mnie Agata i wobec zaistniałych okoliczności (wyjazd Agaty, to, że nie pojechałam sama, miałam pieniądze i miejsce do spania, nie imprezowałam) skończyło się na podniesionym głosie. Gdy wreszcie trafiłam do swojego pokoju, włączyłam komputer i otworzyłam stronę hotelu, w którym mieszkaliśmy. Spojrzałam na cenę za jedną noc i po przekalkulowaniu wyszła mi dość niebotyczna kwota. Całe szczęście, że w tym miesiącu nie używałam karty. Dzieląc kwotę naszego pobytu na pół wyszło dokładnie tyle, ile miałam na koncie.

   Następnego dnia poszłam do bankomatu i z ciężkim sercem wypłaciłam pieniądze. Dobrze wiedziałam, że te pieniądze dostałam po to, by móc zapłacić za taksówkę lub jedzenie, gdybym nie miała jak wrócić do domu, w razie klęski żywiołowej lub innego wypadku. Tymczasem muszę zapłacić za niezaplanowaną wycieczkę. Trudno, byłam w potrzebie. Wzięłam pieniądze i zadzwoniłam do Michała.
-Hej, gdzie jesteś? -spytałam, gdy odebrał.
-Hej, nie zgadniesz, co robię.-powiedział z rozbawieniem.
-Zaskocz mnie.
-Kupuję ubrania. A raczej próbuję kupić.
Myślałam, że się przesłyszałam. Co prawda Michał ubierał się świetnie, jednak dobrze wiedziałam, że robienie zakupów było dla niego istną męką. Wolał borowanie dokanałowe niż wejście do przymierzalni.
-I jak idzie? - spytałam niepewnie.
-Zaraz oszaleję w dziale z koszulami. - odpowiedział spokojnym tonem.
-Spokojnie, zaraz będę. - powiedziałam i ruszyłam w stronę centrum handlowego.
   Na miejscu zobaczyłam wyraźnie zirytowanego Michała z naręczem koszuli i spodni.
-Hej, może pomóc? -spytałam. Uśmiechnął się z ulgą i ruszył do przymierzalni. Gdy wyszedł, by przejrzeć się w lustrze, włożyłam mu do portfela swoją część opłaty za hotel. Nagle zadzwonił mój telefon. Zdążyłam tylko zobaczyć, że dzwoni mama i telefon wyświetlił komunikat o rozładowanej baterii, a następnie wyłączył się.
-Michał, mogę zadzwonić z twojego telefonu? - zapytałam.
-Jasne, jest w kieszeni kurtki.-odpowiedział.
Wyszłam ze sklepu, żeby słyszeć coś więcej niż muzykę i zaczęłam wybierać numer mamy. Nagle pojawił się sms o treści: "Hej przystojniaczku, widzimy się dziś wieczorem?". Zamarłam.

środa, 12 marca 2014

27.

   Czułam się … okropnie.. paskudnie.. nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć, co zrobić.. Świat mojej przyjaciółki zawalił się, a ja ją zostawiłam. Brawo, popisałaś się Justynko. I ty jeszcze śmiesz nazywać siebie jej przyjaciółką?
-Bardzo, bardzo, bardzo Cię przepraszam. Bardzo. – wydukałam. Co za banał. Mogłabyś się bardziej wysilić po całkowitym olaniu tej biednej dziewczyny! Miałam wrażenie, że mój mózg zaraz eksploduje. Wyrzuty sumienia i poczucie winy sparaliżowały całe moje ciało. Pierwszy raz w moim życiu, moja głowa współpracowała z moim sercem. W obydwu tych miejscach czułam przeszywający ból. Z oczu pociekły mi łzy.
-Och, jestem na ciebie taka wściekła, a ty rozbrajasz mnie płaczem. Jesteś bezczelna! – krzyknęła Agata i mocno mnie objęła. Mało nie straciłam równowagi, nie spodziewałam się takiej reakcji. No dobra, czas wziąć się w garść i spróbować udowodnić, że nie jestem skończoną egoistką.
-Powiedz mi, czy mogę ci jakoś pomóc? Nie wyjeżdżaj, nie wyjeżdżajcie. Musi być jakieś wyjście! – rozpaczliwie poszukiwałam w głowie rozwiązania. Agata uśmiechnęła się, wzięła głęboki oddech i powiedziała:
-Bardzo chciałabym zostać, ale już za późno. Mama chce zacząć od nowa, ja też. Wyjeżdżamy za kilka dni.
Tych kilka słów było jak uderzenie pięścią w brzuch.
-Nic nie zmieni twojej..waszej decyzji? –spytałam. Gdzieś w środku miałam jeszcze malutką iskierkę nadziei.
-Nie, przykro mi. Przepraszam cię, ale muszę wracać do pakowania. – widziałam, że już się na mnie nie gniewa, ale jednocześnie wiedziałam, że najprawdopodobniej widzimy się po raz ostatni. Agata podeszła do szafki, otworzyła ją, zaczęła wyjmować z niej ubrania i wkładać je do wielkiej walizki leżącej obok łóżka.
-Czyli to koniec? Już więcej się nie zobaczymy? – nie mogłam w to uwierzyć, była dla mnie jak siostra.
-Jestem pewna, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Gdy tylko mama wyjdzie z finansowego dołka, ściągnę cię do siebie na długie wakacje.- uśmiechnęła się i podeszła do mnie. – Uwierz mi, tak będzie lepiej. Nie mogę pozwolić, żeby mama wyjechała sama, ale nie chcę, żeby przeze mnie miała jeszcze większe problemy. Zobaczysz, czas szybko zleci.
-No dobrze. Pamiętaj o mnie. –powiedziałam i mocno ją uścisnęłam.


    Drzwi pokoju hotelowego starałam się otworzyć najciszej jak potrafiłam. Po omacku dotarłam do łazienki, tam włączyłam halogeny przy umywalce. Umyłam zęby, zmyłam makijaż i weszłam pod prysznic. Gdy poczułam na ciele gorący strumień wody nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Nie wiem ile czasu stałam w kabinie, ale po dłuższej chwili usłyszałam, że ktoś  wchodzi do łazienki. Michał rozsunął drzwi prysznica, zakręcił wodę, wyprowadził mnie i owinął wielkim, puszystym ręcznikiem.
-Już dobrze, spokojnie, jestem tu.- powiedział spokojnym, kojącym głosem. Zdjął ze mnie ręcznik, pomógł mi ubrać się w piżamę i zaprowadził do łóżka.
-Ona wyjeżdża. Ja.. ja wszystko popsułam.. – powiedziałam ochrypłym głosem.
-Cii, nie rozmawiajmy teraz o tym. Połóż się i spróbuj zasnąć, porozmawiamy rano.- powiedział i przykrył mnie kocem.


   Nie wiem, ile spałam. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Nie wiem, o której wróciłam. Po przebudzeniu wykonywałam wszystkie czynności mechanicznie – wstałam, umyłam się, pomalowałam, ubrałam. Przy śniadaniu, zupełnie obojętnym tonem wyjaśniłam Michałowi, co się wczoraj stało. Wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. Czułam się bezsilna.
-Wracamy do domu?- spytał nagle Michał.
-Co? Ale jak to?- spytałam zdezorientowana. No tak głupia, nie jesteś w domu, tylko w obcym mieście. Mama pewnie odchodzi od zmysłów, bo ani razu nie raczyłaś się z nią skontaktować. Brawo!
-Cholera, mama! – wyrwało mi się, niestety ciut za głośno i część klientów restauracji spojrzała na mnie z oburzeniem. – Przepraszam. – mruknęłam pod nosem.

-Spokojnie, dzwoniłem do niej.- powiedział Michał i uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Rany, czy ja naprawdę jestem z tym facetem? Jak to możliwe? Taki cudowny, wspaniały, wspierający i …mój?

poniedziałek, 9 września 2013

26.

   - Nie wiem od czego zacząć. - powiedziała Agata. Na jej twarzy widać było zmartwienie połączone ze złością.
- Od początku. - powiedziałam, delikatnie uśmiechając się do przyjaciółki. - Powiedz mi, po kolei, co się działo, przez cały czas, gdy.. no cóż, nie rozmawiałyśmy ze sobą.. - było mi głupio, cholernie głupio. Miałam wyrzuty sumienia jak stąd do wieczności. Agata ciężko westchnęła.
- Moi rodzice..  rozwodzą się.. - powiedziała, a moja metaforyczna szczęka opadła na podłogę.
- Ale.. ale.. jak to? Co? Dlaczego? Skąd? - rzucałam nieskładnymi pytaniami, nie mogąc wydukać nic sensownego. Jak to możliwe? Przecież jej rodzice byli jednym z tych modelowych małżeństw, które są ze sobą od wielu lat. Zawsze byli zgodni, było widać, że się kochają. 
- No cóż, szczerze mówiąc, nie dziwię się mojej matce. - odparła z nadzwyczajną lekkością, jakby zupełnie się nie przejmowała, jakby to było coś oczywistego.
- Słucham?! Agata, o czym ty mówisz? Przecież twoi rodzice są idealni, kochają się, są tacy zgodni..- miałam mnóstwo argumentów. Agata pozostawała nieprzekonana.
- Wiele się zmieniło. - powiedziała, a ja zobaczyłam, jak bardzo została zraniona wydarzeniami ostatnich miesięcy. Byłam na siebie wściekła, że zostawiłam przyjaciółkę samą z takimi problemami. Nie mogę uwierzyć, że zrezygnowałam z niej, dla wypadów do kina, mnóstwa kwiatów, prezentów i miłości. Bądźmy szczerzy, mogę uwierzyć. To był wspaniały czas, ale zachowałam się okropnie. Egoistka ze mnie. Tak naprawdę, chciałabym móc cofnąć czas i móc skupić się zarówno na cudownym chłopaku, jak i na rewelacyjnej przyjaciółce. Szkoda, że wcześniej nie byłam taka mądra.
- Co się zmieniło? Co takiego miało miejsce, co doprowadziło do rozwodu twoich rodziców? - musiałam się dowiedzieć, o co, tak naprawdę, chodzi.
- No więc mój ojciec najprawdopodobniej znudził się swoim dotychczasowym życiem. Zaczął późno wracać, mamie mówił, że ma dużo pracy, ale po pewnym czasie przestałam mu wierzyć. Któregoś dnia mama nie mogła zapłacić kartą do ich wspólnego konta, więc przejrzała wyciągi z konta. Okazało się, że ojciec wydał ponad dziesięć tysięcy złotych na internetowe gry hazardowe. Gdy mama spytała go, co to ma znaczyć, on z uśmiechem na twarzy powiedział : "Spokojnie kochanie, zaczynam mieć dobrą passę.". Mama oczywiście na niego nawrzeszczała, zwyzywała go, ale jak się okazało, on się tym nie przejął. Jedyne co zmienił, to karta, którą się posługiwał. Założył sobie nową, do której mama nie miała dostępu. Dopiero, gdy komornik wydał nakaz eksmisji, okazało się, że ojciec poszedł o krok dalej i przerzucił się na tradycyjne kasyna. Zadłużył się na DWIEŚCIE PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY złotych. Dlatego musieliśmy przenieść się tutaj. Mama chciała spróbować jeszcze raz, ratować małżeństwo, ale ojciec dalej nie widział, że ma poważny problem.  Nic ci nie powiedziałam, bo mama nie chciała, żeby to się rozeszło. Było jej wstyd. Chociaż moim zdaniem, to tata powinien się wstydzić, a nie ona. W związku z tym próbuje odciąć się od ojca, pożyczyła od dziadków trochę pieniędzy i chciała wyjechać za granicę, żeby zacząć nowe życie, bez ojca, bez długów. - ostatnie słowa wypowiedziała szeptem. Siedziałam osłupiała, całkowicie zbita z tropu. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Każde słowo Agaty spadało na mnie jak grom z nieba. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co czuła. - Ale pojawiłaś się ty, a ja spanikowałam. Nie wiedziałam, co robić. tak bardzo chciałam zrzucić z siebie ten ciężar, ale z drugiej strony, jak przypomniałam sobie jak mnie olałaś dla... i jeszcze przywlokłaś go tutaj.. Byłam wściekła! - wykrzyczała. Wiedziałam, że w pełni sobie na to zasłużyłam.

piątek, 21 czerwca 2013

25.

   - Czego chcesz? – zapytałam. Najchętniej powiedziałabym mu szczere i w pełni zasłużone „spieprzaj”. Po co tu przyszedł? Znowu chce wszystko popsuć? Około trzech tysięcy podobnych pytań przyszło mi na myśl. Ledwo pogodziłam się z Michałem, nie mogę pozwolić sobie na „powtórkę z rozrywki”. Poza tym wyglądałam jak postać z tandetnego horroru. Z drugiej strony te jego włosy, to spojrzenie Kuby sprawiały, że miękły mi kolana.
-Chciałem zobaczyć, jak się czujesz. – odpowiedział, a w jego głosie dało się słyszeć… troskę. O co chodzi?
- A jak miałabym się czuć? Wszystko w porządku.– sama w to nie uwierzyłam. Mój wygląd mówił raczej „zaawansowane stadium załamania nerwowego, zachowaj bezpieczny odstęp”. - Nie rozumiem, skąd u ciebie to nagłe zainteresowanie moim samopoczuciem.
-Minęliśmy się wczoraj na korytarzu. Co chwilę wybuchałaś płaczem, byłaś roztrzęsiona.. – on naprawdę się martwił! Świat się kończy!
- Eee, przepraszam, widocznie cię nie zauważyłam. – odpowiedziałam. Jak na kompletny brak alkoholu we krwi, histeria nieźle dała mi w kość. Zupełnie nie pamiętam, co działo się po przybyciu do hotelu.
- Wiesz, jakbyś chciała o tym porozmawiać… - usiadł obok mnie na łóżku. Dzieliło nas dokładnie pięć centymetrów. Próbował mnie objąć. Na szczęście tragiczny nastrój i wspomnienia wczorajszego dnia sprawiły, że myślałam na tyle trzeźwo, by nie dać się ponieść urokowi Surfera. Zerwałam się na równe nogi.
- Taką rozmową bajeruj inne. – podeszłam do drzwi i otworzyłam je na oścież. – Żegnam.
- Nie zgrywaj takiej świętej, oboje dobrze wiemy, do czego doszło między nami. – podszedł do mnie i położył mi dłoń na policzku – cudowną, delikatną dłoń. Zbliżyłam usta do jego ucha i wyszeptałam:
-Spierdalaj.
   Postanowiłam dowiedzieć się, co się stało. Dlaczego Agata – z dnia na dzień- przeniosła się do innego miasta i nawet nie raczyła mnie o tym poinformować. To nie mógł być tylko kaprys jej, lub jej rodziców.
   W drodze do domu dziadków Agaty przypomniałam sobie, że jej matka mówiła, że właśnie w tym dniu mają wyjechać na bardzo długo. Miałam nadzieję, że zdążę porozmawiać z przyjaciółką przed jej wyjazdem. Gdy wraz z Michałem dotarłam na miejsce, podbiegłam do drzwi niebieskiego domku i zapukałam. Drzwi ponownie otworzyła babcia Agaty.
- To ty! – krzyknęła zaskoczona i zaczęła się nerwowo rozglądać, jakby za mną miał pojawić się ktoś jeszcze. – Agata i jej mama wyjechały. Do widzenia. – powiedziała w pośpiechu, nie patrząc mi w oczy. Już miała zamknąć mi drzwi przed nosem, gdy w korytarzu zauważyłam… Agatę.
-Agata, wiem, że tam jesteś. Musimy porozmawiać! – powiedziałam stanowczym tonem, co powstrzymało staruszkę przed zatrzaśnięciem drzwi.
- Nie mam ci nic do powiedzenia! –usłyszałam w odpowiedzi.
- Ale ja mam. Proszę poświęć mi chociaż pięć minut. – powiedziałam spokojniej, co poskutkowało podejściem Agaty do drzwi. – No, może dziesięć minut. Maksymalnie piętnaście. – powiedziałam, a na twarzy przyjaciółki zobaczyłam cień uśmiechu.
   Przeszłyśmy do pokoju mieszczącego się na piętrze domu, był to zapewne tymczasowy pokój Agaty.
- Po pierwsze, jeszcze raz przepraszam. Wiem, byłam egoistką, zaniedbywałam cię, ale to się zmieni. Obiecuję. – powiedziałam. Przyjaciółka słuchała w skupieniu. – Powiedz mi, co się stało. Dlaczego się przenieśliście?
- Naprawdę nie chcę i nie powinnam o tym rozmawiać. – odpowiedziała, wyraźnie poddenerwowana.
- Chcieliście zmienić otoczenie? Któreś z twoich rodziców dostało lepszą pracę ? Coś ze zdrowiem dziadków?
-Uparta jak zawsze. – odparła, uśmiechając się. – Nic z tych rzeczy.
-Twoja mama powiedziała, że wyjeżdżacie daleko i na długo. To prawda? – musiałam coś od niej wyciągnąć. Agata głęboko westchnęła.

- No dobrze. Powiem ci, o co chodzi, ale to będzie dość długie i skomplikowane. – odpowiedziała, a ja wiedziałam, że odzyskałam przynajmniej część swojej przyjaciółki. Dyskretnie wyjęłam telefon i napisałam do Michała: „Chyba się udało. Wracaj do hotelu. Kocham.”

piątek, 29 marca 2013

24.

   Byłam kompletnie oszołomiona. Stałam i wpatrywałam się w drzwi domu, w którym od niedawna mieszkała Agata. Nie mam pojęcia, co się później ze mną działo. Pamiętam jedynie urywki - światła mijanych ulic, Michała próbującego mnie uspokoić, hotel, w którym ponownie się zatrzymaliśmy...
   Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Pamiętam, że nie tknęłam alkoholu, jednak ból był tak silny, że sama nie wiedziałam, co jest jego przyczyną. Powoli wstałam. Miałam na sobie jedynie koszulę Michała i majtki. Potykając się o buty i inne części swojej garderoby, dotarłam do łazienki.
- O, kurwa ... - wypaliłam, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Miałam spuchnięte powieki i worki pod oczami w kolorze śliwki. Próbowałam przypomnieć sobie, co się ze mną działo. Akcja z Agatą, powrót do hotelu i .. kompletna pustka w głowie. W tym momencie usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Delikatnie uchyliłam drzwi, żeby zobaczyć, co się dzieje.
- Nareszcie wstałaś ! Zaczynałem się martwić. - powiedział z uśmiechem Michał.
- Która godzina? - spytałam.
-Siedemnasta. - odpowiedział spokojnie.
-Która ?! Jak to ?! To o której poszłam spać ? - podeszłam do niego. - Powiedz mi, co się ze mną działo? Dlaczego tak wyglądam? - zapytałam wskazując na swoją twarz.
-Zasnęłaś koło trzeciej nad ranem. A twoja buźka to efekt płakania przez kilka ładnych godzin. - powiedział i mocno mnie przytulił. - Mam nadzieję, że już trochę lepiej się czujesz.
-Poza bólem głowy jak stąd do wieczności, jedyne, co odczuwam, to straszny głód. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Humor powoli wraca. Przyniosę ci cos z restauracji, a ty weź gorący prysznic. - odparł i pocałował mnie w czoło. - Zaraz wracam. - zamknął za sobą drzwi, a ja wróciłam do łazienki. 
   Nie zdążyłam nawet rozpiąć koszuli, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam... Pana Surfera - Kubę, przez którego niedawno pokłóciłam się z Michałem.
-Co ty tu robisz? - spytałam i poczułam, że robi mi się gorąco.
-Chcę porozmawiać. TYLKO. Mogę wejść? - spytał najmilej jak potrafił.
-Sekunda. - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Targały mną sprzeczne emocje. Z jednej strony byłam na niego wściekła do granic możliwości i najchętniej zatłukłabym go telefonem hotelowym. Z drugiej obudziła się we mnie wariatka z windy - miałam ochotę rzucić się na niego, znowu poczuć jego usta... "Justyna! Co ty wyprawiasz?!" - próbowałam doprowadzić się do porządku. Złapałam pościel, owinęłam się nią na tyle szczelnie, żeby widać było jedynie moją opuchniętą twarz i dłonie. Ponownie otworzyłam drzwi.
-Wejdź. - powiedziałam, a Pan Surfer, na mój widok, mało nie zsikał się ze śmiechu.

niedziela, 24 lutego 2013

23.

   Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi kobieta, mająca około sześćdziesięciu lat, ubrana w jaskrawożółty kostium - coś w stylu królowej Elżbiety. Miała krótkie, siwe włosy i pomarszczoną twarz.
-W czym mogę pomóc ? - spytała z uśmiechem.
-Ja... do Agaty. - powiedziałam. Bez słowa wpuściła mnie do środka. Zaprosiła mnie do salonu. Nigdy nie widziałam takiej ilości poduszek z ręcznie haftowanymi, kwiatowymi wzorami. Były dosłownie wszędzie - na dwóch sofach, na czterech wielkich fotelach, wokół stolika do kawy (tak, tak, na podłodze), przy kominku, przy parapetach... Szukałam miejsca, na którym mogłabym usiąść. Wybrałam najbezpieczniejszą opcję - jedno, jedyne krzesło bez poduszki. Nagle ją zobaczyłam. Agatę. Ledwo ją poznałam. Miała długie, czerwone włosy, ubrana była w czarne ubrania - bluzka, spodnie, skarpetki i... kolczyk w łuku brwiowym. Brakowało tylko ostrego rocka lub heavy metalu na wejście. Co jest? - pomyślałam zszokowana.
-Cze e ś ć.. - przywitałam się ostrożnie. - Powiesz mi o co tu chodzi? - nie tracąc czasu chciałam przejść do sedna.
- Jak mnie znalazłaś ? Co ty tu robisz? - spytała wyraźnie zdenerwowana.
- Sylwia ...
- No tak, można się było tego spodziewać. - przerywając mi. - Poza moim nowym miejscem zamieszkania, powiedziała ci coś jeszcze ? - wyraźnie nie była zadowolona z mojej wizyty.
- Nic, kompletnie. Dlatego tu jestem. Możesz mi powiedzieć dlaczego jesteś tu, a nie w swoim domu ? Dlaczego tyle czasu się do mnie nie odzywałaś ? I skąd ta nagła zmiana stylu? - zniecierpliwiona czekałam na odpowiedź.
-Teraz to jest mój dom. - powiedziała ciszej i przeniosła spojrzenie ze mnie, na podłogę.
-Ale... jak to ? Dlaczego? Dlaczego nic nie wiem ? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! - ostatnie słowa wykrzyczałam. Niepotrzebnie..
-Jak miałam ci o czymkolwiek powiedzieć, skoro byłaś zajęta tym swoim fagasem ! Zupełnie nie miałaś dla mnie czasu, nawet nie wiesz ile się wydarzyło.. - odpowiedziała, a ja zaczęłam mieć wyrzuty sumienia jak stąd do wieczności.
-Agatko przepraszam. Opowiedz mi wszystko po kolei. - próbowałam załagodzić sytuację.
-Przepraszam ? Przepraszam ?! Myślisz, że to wszystko załatwi i znów będzie jak wcześniej ? - krzyknęła wzburzona.
-Naprawdę przepraszam. Zachowałam się jak kompletna egoistka. - odparłam.
-Jednak Sylwia miała rację... - stwierdziła zniechęcona.
-Słucham ? O czym ty mówisz? Od kiedy z nią rozmawiasz? Od kiedy się z nią zgadzasz?! - poczułam się tak, jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody.
-Nie rozmawiam z nią. Już nie rozmawiam. Ale gdy jeszcze mieszkałam na naszym osiedlu, Sylwia ostrzegała mnie, że tak będzie. Mówiła, że nie będziesz poświęcać mi tyle czasu, co wcześniej, że całkiem o mnie zapomnisz. - powiedziała. Po krótkiej chwili milczenia dodała - Chyba niepotrzebnie traciłaś czas przyjeżdżając tutaj. Żegnam. - odwróciła się, podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Minęłyśmy się bez słowa i już stałam przed niebieskim domkiem.

sobota, 16 lutego 2013

22.


    Po przejechaniu miasta wzdłuż i wszerz, zatrzymaliśmy się na osiedlu domków jednorodzinnych. Plan miasta wskazywał, że to właśnie tutaj jest tak intensywnie poszukiwana przez nas ulica Beszamelowa. Jednak tabliczka z nazwą ulicy wyraźnie dawała nam do zrozumienia, że plan się myli, a my po raz kolejny zgubiliśmy się. Zauważyłam kobietę ubraną w elegancki, beżowy kostium, idącą w naszym kierunku. Wysiadłam z samochodu i będąc jakieś pięć metrów od niej zorientowałam się, że to ... mama Agaty.
-Pani Marto! Dzień dobry! Tak się cieszę, że panią spotkałam. Już myślałam, że was nie znajdę. zawołałam z ulgą, że poszukiwania mogę uznać za zakończone.
-Justyna ? Co ty tutaj robisz ? - spytała wyraźnie zdenerwowana.
-Szukałam was, to znaczy Agaty, to znaczy... Nie odzywała się do mnie tak długo, nie wiedziałam, co się z nią dzieje, dopiero Sylwia...
-Sylwia ?! - przerwała mi. - Wiedziałam, że ktoś nas zobaczy! A tak uważaliśmy.
-Uważaliście? Ale dlaczego? O co tu chodzi? - byłam kompletnie zdezorientowana.
- Niepotrzebnie przyjechałaś. - powiedziała stanowczym tonem.
-Czy mogę się zobaczyć z Agatą ? -spytałam. Miałam nadzieję, że przyjaciółka wyjaśni mi całą sytuację. Kątem oka zobaczyłam zatrzymującą się taksówkę.
-Nie. Nie możesz. Wracaj do domu. Agata nie chce się z Tobą widzieć. - odparła i szybkim krokiem ruszyła w stronę taksówki. Chwyciłam ją za ramię i powiedziałam :
-Chcę porozmawiać z Agatą. Gdzie ona jest?
-Nie znajdzie dla ciebie czasu, pakuje się, jutro z samego rana wyjeżdżamy. Bardzo daleko i na bardzo długo. - odpowiedziała i wsiadła do samochodu, głośno trzaskając drzwiami.
    Na moje szczęście w tym czasie, na osiedle wszedł starszy, siwiejący mężczyzna, podtrzymujący się laską, ubrany w za szerokie, jaskrawo zielone, długie spodnie i za dużą o co najmniej trzy rozmiary, intensywnie fioletową kurtkę. Podbiegłam do niego i zapytałam :
-Przepraszam, czy wie pan, w którym domu mieszka kobieta, która przed chwilą odjechała taksówką ?
-Pytasz o panią Martę? - odpowiedział ciepłym, niskim tonem.
-Tak, zgadza się. Przyjaźnię się z jej córką, Agatą.
-To nie wiesz, gdzie mieszka twoja koleżanka? - spytał zdziwiony i uśmiechnął się.
-Właśnie, to jest taka śmieszna sprawa. Oni niedawno się przeprowadzili i Agata zaprosiła mnie do swojego nowego domu. Niestety nie mogę go znaleźć. Pomoże mi pan? - spytałam. Uznałam, że małe ubarwienie prawdy uspokoi staruszka.
-W sumie to się nie dziwię. Mieszkam tu już trzydzieści lat i kiedyś było tu zupełnie inaczej. Ulica nazywała się Beszamelowa i było tu tylko kilka domów. Od paru lat ta dzielnica jest trendi, jak to mówią i ludzie stawiają budynek na budynku. W dodatku zmienili nazwę ulicy na "Ogrodowa". Sam się tu gubię. - powiedział z uśmiechem. - A rodzice pani Marty mieszkają w tym niebieskim domku. Tam, gdzie nawet dach jest niebieski. - wskazał na dom, stojący jakieś sto metrów ode mnie.
-Dziękuję panu bardzo. Miłego dnia. - uśmiechnęłam się do niego.
-Wzajemnie. - odpowiedział.
Podeszłam do samochodu Michała i zapukałam w szybę.
-Dowiedziałaś się czegoś ? Kim była ta kobieta? - spytał zniecierpliwiony.
-To była matka Agaty. Wiem już gdzie mieszkają i natychmiast muszę tam pójść. Dowiem się wreszcie o co tu chodzi. - powiedziałam. Byłam zdeterminowana i gotowa na wszystko.

środa, 13 lutego 2013

21.


   Po przepłakaniu nocy, wymyślaniu sobie od skończonych idiotek i przetwarzaniu setki razy tego, co się stało, moją pierwszą myślą było "jak ja wrócę do domu ? ". I idące za tym kolejne wyrzuty sumienia. Chłopak, mój najwspanialszy, najcudowniejszy chłopak zostawił mnie, a ja martwię się o środek transportu, który zniknął wraz z Michałem. Bardzo przeżywałam ostatni wieczór, ale nie mogłam zapomnieć, po co tu przyjechałam. Musiałam znaleźć Agatę.
    Po prawie nieruszonym śniadaniu, zeszłam do recepcji, by dowiedzieć się, gdzie znajdę tę nieszczęsną ulicę Beszamelową. Spytałam również o sposób, w jaki mogę się tam dostać. Otrzymałam "mapkę" z zaznaczonym celem i .... w tym momencie zobaczyłam Michała. Mój najukochańszy, najprzystojniejszy mężczyzna siedział na jednej z pięciu brzoskwiniowych sof i czytał magazyn motoryzacyjny. Nagle ujrzałam coś, przez co o mało nie pękło mi serce - Michał odłożył gazetę, patrzył przez chwilę w przestrzeń, a potem pochylił głowę i zakrył twarz dłońmi. Zaraz po tym wyprostował się i dyskretnie otarł łzę z prawego policzka. Nie wytrzymałam i pobiegłam do niego. Nie myślałam o tym, co powiem, czy po raz kolejny mnie opieprzy, po prostu chciałam przy nim być.
- Michałku, przepraszam ! - powiedziałam, siadając na jego kolanach i przytulając się do niego najmocniej, jak potrafiłam.
- Udusisz mnie ! - odpowiedział ze śmiechem.
- Nie puszczę cię dopóki mi nie wybaczysz ! Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepra...
- To ja cię przepraszam. - powiedział, przerywając moje lamenty i całkowicie zbijając mnie z tropu.
- Za co ty mnie przepraszasz ? - spytałam. Byłam pewna, że wyraz mojej twarzy można było określić mianem wielkiego znaku zapytania łamane na przeogromne zdziwienie.
- Zareagowałem zbyt pochopnie, powinienem cię wysłuchać. Poza tym po nocy spędzonej w samochodzie, rozmawiałem z nim. Przyznał, że ty tego nie chciałaś, że to on cię zmusił. Ledwo powstrzymałem się przed uszkodzeniem tej jego wypielęgnowanej buźki. Przepraszam cię. - odparł, a ja myślałam, że śnię, że jeszcze się nie obudziłam. Jednak wystarczył jego pocałunek, bym przekonała się, że to wszystko działo się naprawdę.

20.


-Człowieku, jesteś nienormalny ! -krzyknęłam, opamiętując się po chwili zapomnienia.- Zostaw mnie, łapy przy sobie !
-Jeszcze pięć sekund temu zachowywałaś się zupełnie inaczej.- powiedział Kuba. Gdybym mogła usłyszeć jego myśli z pewnością brzmiałoby to tak :
"Spokojnie, przecież nic się nie stało. Dlaczego przerywasz ? Będzie nam dobrze." Z obrzydzenia przeszedł mnie dreszcz. Kiedy po raz kolejny spróbował się do mnie przystawiać, kopnęłam go w krocze tak mocno, że zdążył tylko powiedzieć :
-Ty suko.. -i upadł na podłogę. Chwyciłam z podłogi klucz, z drżącym sercem i nadzieją, że Michał już śpi, weszłam do pokoju.
Pomyliłam się. Michał nie spał, co gorsze, czekał na mnie i był wyraźnie zdenerwowany. Powtarzałam sobie w myślach : 
"Proszę, powiedz, że tego nie widziałeś, proszę, powiedz, że nie widziałeś, proszę, powiedz, powiedz.."
-Wszystko widziałem. -powiedział i odwrócił się w stronę szafy.
-Michałku, ja wiem, jak to wygląda, ale.. To była dosłownie chwila.. Ja od razu go odepchnęłam. Naprawdę !- nieudolnie próbowałam się tłumaczyć.
-Wiem, co widziałem. Nie potrzebuję twojej wersji. -powiedział stanowczo i wyjął z szafy walizkę.
Zaczął wrzucać do niej wszystkie swoje rzeczy, nawet ich nie składając. Chodził po całym pokoju i zbierał wszystko, co było jego własnością. 
-Michał, daj spokój, co ty robisz ? Uwierz mi, nie chciałam tego, odepchnęłam go, musisz mi uwierzyć. -chciałam go zatrzymać.
-Nie chcę tego słuchać !- krzyknął, złapał walizkę i powiedział.- Nie jestem takim idiotą jak twój były, by cię skrzywdzić. Teraz to ty jesteś taka jak on. 
Miałam łzy w oczach, byłam bezsilna. Tłumaczenia i prośby nie pomagały. Chwyciłam go za rękę i cicho szepnęłam :
-Zostań. - ale on odrzucił moją rękę i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.

wtorek, 12 lutego 2013

19.


Wjeżdżając z Michałem do Warszawy, myślałam tylko o jednym jak najszybciej porozmawiać z Agatą. Rozłożyłam na kolanach plan miasta, by znaleźć najkrótszą drogę do ulicy o dość intrygującej nazwie Beszamelowa. Pięć razy skręciliśmy w złą ulicę, staliśmy w dziesięciu gigantycznych korkach, a gdy nastał wieczór i chcieliśmy się przekonać, czy w restauracji La Sofa rzeczywiście jest najlepsze jedzenie w mieście, okazało się, że restauracja jest zamknięta z powodu remontu. Głodni, zdenerwowani i bardzo zmęczeni, postanowiliśmy przełożyć poszukiwania domu rodzinnego matki Agaty na następny dzień. Podjechaliśmy do niedużego hotelu czarnym Volkswagenem Golfem III należącym do Michała. W recepcji kategorycznie wybiłam Michałowi z głowy pomysł jednego, wspólnego łóżka, tak więc, gdy weszliśmy do pokoju numer 456, ja zajęłam łóżko przy ścianie, a Michał przy oknie. 
    Po piętnastu minutach siedzieliśmy już w hotelowej restauracji. Gdy złożyliśmy zamówienie Michał zapytał :
- Co jej powiesz ?
-Komu ? Kelnerce? -zapytałam z uśmiechem i kompletnym zdezorientowaniem.
-Nie głuptasku, Agacie. -odpowiedział spokojnie. 
-Sama nie wiem. - zdziwiło mnie, że wcześniej się nad tym nie zastanowiłam. - Chciałabym wyjaśnić, dlaczego nasze relacje tak bardzo się popsuły, chcę wiedzieć, dlaczego nie powiedziała mi, że wyjeżdża.
-Przygotuj się na to, że nie będzie to łatwa rozmowa. - przypomniał Michał.
-Wiem o tym. Pewnie bez łez się nie obejdzie. - powiedziałam, a uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-Kochanie, będzie dobrze. - zaczął mnie uspokajać. - Znacie się tyle lat, jesteście jak siostry, na pewno się dogadacie. - powoli zaczynałam mu wierzyć. No już, uśmiech poproszę. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
    Po kolacji Michał poszedł do pokoju, a ja w recepcji próbowałam dowiedzieć się, gdzie znajduje się ulica Beszamelowa. Gdy zaledwie jedna piąta wskazówek recepcjonistki dotarła do mojej zmęczonej głowy, podziękowałam za rozmowę i skierowałam się stronę widny. Byłabym sama, lecz w ostatnim momencie ktoś przytrzymał zamykające się drzwi. Okazało się, że osobą towarzyszącą mi jest chłopak -  jak przypuszczałam niewiele starszy ode mnie, maksymalnie trzy lata. Wchodząc, uśmiechnął się do mnie, a gdy zobaczył, że przycisk z numerem interesującym go numerem piętra już świecił się intensywnym pomarańczem, powiedział :
-Czwarte ? To tak jak ja. - ponownie podarował mi uśmiech. - Ja mieszkam w 457.
-A ja,to znaczy my, to znaczy.. Ja i mój chłopak dostaliśmy pokój numer 456. - byłam zdziwiona swoim zachowaniem. Facet był całkiem przystojny, chociaż, przy dosłownie odrobinie światła w windzie, trudno było dokładnie mu się przyjrzeć. Na pewno miał jasne włosy, był dużo wyższy ode mnie i najwyraźniej korzystał z siłowni, bo krótko mówiąc był napakowany. Jednym słowem wygląd kalifornijskiego surfera. 
    Wychodząc z windy ponownie na niego spojrzałam i ... kolana mi zmiękły. Chyba nigdy nie widziałam takiego ciacha. Idealne kości policzkowe, lazurowe oczy, apetyczne usta, ale moją uwagę od razu przykuł... jego cudowny, zgrabny jak jasna cholera TYŁEK. Aż się prosił, żeby na niego patrzeć. W pewnym momencie jego właściciel odwrócił się w moją stronę przodem, a mój otępiały wzrok zatrzymał się na... No cóż, pomiędzy jego nogami. Czułam, że kolor mojej twarzy przypomina kolor hotelowych, burgundowych zasłon wiszących w korytarzu. Natychmiast przeniosłam spojrzenie na twarz mojego towarzysza, która zdawał się wydawać niesamowicie rozbawiony całą sytuacją.
-Spokojnie, nie ty jedna.- powiedział pewnym siebie tonem.
-Słucham ?! Nie wiem o czym mówisz. -nieudolnie starałam się ratować resztki godności.
-Jak wolisz. - kolejny uśmiech z jego strony. - A skoro już mówimy sobie na ty, to chciałbym poznac twoje imię. 
-Justyna, a ty?- ulżyło mi i cieszyłam się, że odszedł od tamtego niezręcznego i wstydliwego dla mnie tematu.
-Kuba. 
Już miałam otwierać drzwi pokoju, gdy usłyszałam :
-Wiesz, że jesteś mi coś winna ? -odwróciłam się, a on stał tuż przede mną. - Ty sobie popatrzyłaś, teraz ja chcę coś w zamian. - przyznam szczerze, że serce podeszło mi do gardła.
-Chyba zwariowałeś. Nigdzie nie patrzyłam i na pewno nie jestem ci nic winna. - starałam się być twarda, lecz nagle on przyciągnął mnie do siebie, zaczął całować moją szyję, a ja poczułam przeszywający mnie dreszcz i całkowicie odleciałam. 

18.


   Minęły dwa tygodnie. Pomimo trzydziestu wiadomości na poczcie głosowej oraz piętnastu maili, Agata dalej nie dawała znaku życia. Wysyłałam szesnastego maila, gdy do pokoju wszedł mój brat Kamil. Jest ode mnie młodszy o dwa lata, zawsze chodziliśmy do tej samej szkoły. Wiedziałam, że moje liceum również przyciągnęło jego uwagę. To prawdziwy umysł ścisły, w przeciwieństwie do mnie - typowej humanistki i kreatywnej duszy. Często się kłócimy, ale oboje wiemy, że możemy na siebie liczyć. 
- Było w skrzynce. - powiedział i położył na moim biurku różową kopertę. Wyjęłam z niej zdjęcie, przedstawiające Agatę  stojącą przed wysokim, oszklonym budynkiem. Na odwrocie fotografii widniał napis:
"Rodzinne miasto jej matki. S."
    Za dobrze znałam Sylwię, by uwierzyć w jej bezintresowność. Nie był to jednak moment, by zastanawiać się nad tym, czego Mała Wredna zażąda w zamian za informację. Pojawiło się istotne pytanie : jak najszybciej dostać się do miejscowości, z którą dzieliła mnie odległość dwustu kilometrów ?  

niedziela, 10 lutego 2013

17.


    Od trzech miesięcy byłam przeszczęśliwa. Każdą wolną chwilę spędzałam z Michałem. Wojtek przestał zadręczać mnie telefonami. Wszystkie siniaki po wypadku zniknęły. Jedyne, co mnie martwiło, to - trwający tydzień - kompletny brak kontaktu z Agatą. Mieszkałyśmy w jednej dzielnicy, dzieliło nas zaledwie kilka domów. To było osiedle w stylu zachodnim. Przez środek biegła droga osiedlowa, a po jej obydwu stronach stały domy jednorodzinne, żadnych wieżowców, biurowców . Spokojna okolica, wszyscy się znali. Pomimo tego, nie miałam pojęcia, co dzieje się z moją przyjaciółką. Odkąd zaczęłam chodzić z Michałem, coraz mniej czasu poświęcałam Agacie.
    Zdjęłam fioletową kurtkę z wieszaka, chwyciłam telefon oraz klucze i zbiegłam na dół.
-Mamo wychodzę. - krzyknęłam w stronę kuchni.
-Gdzie idziesz? - usłyszałam.
-Do Agaty, muszę z nią porozmawiać. - powiedziałam, a mama wyłoniła się z kuchni z wielką patelnią grillową w ręce.
-Kochanie coś się stało? Zaraz będzie obiad, możesz pójść do niej później. - odpowiedziała.
- Nic się nie stało. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie jestem głodna, zostaw mi trochę, odgrzeję sobie później. - odparłam i już byłam przed domem. Cały czas zastanawiałam się, dlaczego Agata całkowicie zerwała ze mną kontakt. Spojrzałam na telefon i wybrałam jej numer.
- Tu A. Nagraj się. - usłyszałam głos poczty głosowej. Fuck, co się dzieje? Stanęłam przed drzwiami domu przyjaciółki i zapukałam dwa razy. Nikt nie otwierał. Zadzwoniłam dzwonkiem. Znów zero reakcji. Sięgnęłam po komórkę i połączyłam się z numerem domowym Agaty. Również ta próba kontaktu nie przyniosła efektów. Nagle z sąsiedniego domu wyszła Sylwia - dziewczyna, z którą ja i Agata chodziłyśmy do szkoły. Nie należała do lubianych. Wprost przeciwnie, była ... małą, wredną małpą. Nie miała nikogo po swojej stronie, ale i tak patrzyła na wszystkich z góry, krytykowała każdego, najgorsze było to, że zawsze o wszystkim wiedziała - kto, gdzie, jak, dlaczego. Uwielbiała wykorzystywać swoje informacje do poniżania innych. Najczęściej wcale z nią nie rozmawiałam, jednak mieszkała tak blisko Agaty, że musiała wiedzieć co się stało. Wzięłam głęboki oddech, policzyłam w myśli do siedmiu, odwróciłam się w stronę Sylwii i głośnym tonem powiedziałam:
-Gdzie jest Agata ?
-Dlaczego miałabym ci to powiedzieć? - spytała, a ja już wiedziałam jaką przyjemność sprawia jej to, że ma coś, czego ja bardzo chcę.
-Ponieważ wiesz, że to moja przyjaciółka, a ja się o nią martwię. Daj spokój Sylwia, powiedz mi gdzie ona jest i będzie po sprawie. - czułam, że zaraz trafi mnie szlag.
-Najpierw ty zrób coś dla mnie. Daj mi numer Wojtka. - odpowiedziała z błyskiem w oku.
-Po co ci on? Tylko mi nie mów, że spodobał ci się mój były. - roześmiałam się. Nareszcie ona potrzebowała czegoś ode mnie. - Daj mi kartkę i coś do pisania. - wzięłam różowy skrawek papieru i równie intensywnie różowy długopis, które Sylwia wyjęła ze swojej białej, skórzanej torebki, napisałam numer Wojtka i powiedziałam - Powiedz mi gdzie jest Agata, a ta karteczka wróci do ciebie. - widziałam, jak próbowała opanować złość.
-Niech będzie. Całą rodzinką wyjechali nad ranem, z tego, co słyszałam, jej matka pytała czy wszyscy wzięli paszporty. Wniosek jest prosty - twoja przyjaciółeczka wyjechała bardzo daleko i nawet się z tobą nie pożegnała. Biedna Justynka. - triumfowała, była zachwycona obrotem sytuacji. Podeszła do mnie, wyrwała mi kartkę z ręki i już jej nie było.

16.

    Ujrzałam te cudowne oczy wpatrujące się we mnie. Ich właściciel trzymał w dłoni małą, szarą karteczkę.  Rozłożył ją, po czym subtelnym. Lecz odrobinę niepewnym głosem przeczytał :
"Kochana J. !
    Zrozumiem, jeśli po tym wszystkim co zrobił W., nie będziesz chciała się z nikim wiązać. Wiedz jednak, że będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy zgodzisz się być z kimś takim jak ja.  M."
Przyznam uczciwie - myślałam, że padnę na zawał. Teoretycznie wiedziałam, że uwielbiam spędzać z nim czas, że jest rewelacyjnym facetem i podoba mi się absolutnie w każdym calu, jednak w praktyce nie wyobrażałam sobie, że dojdzie do tej chwili (lepiej za dużo nie oczekiwać, żeby potem się nie rozczarować - dopiero uczyłam się tej kompletnie obcej mi sztuki, aczkolwiek, odkąd poznałam Michała, cały czas ją stosowałam). Byłam po prostu w ciężkim szoku.
- Z kimś takim jak ty? Co masz na myśli? - spytałam.
-Jestem nieśmiałym kolesiem, mam sporo wad, nawet porządnych mięśni nie mam. - Michał jęknął i od razu posmutniał.
-Hej, spójrz na mnie. - odpowiedziałam i położyłam dłoń na jego policzku - Według mnie niczego ci nie brakuje. - pocałowałam go w usta, po czym dodałam - Wygląda na to, że jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. - uśmiechnęłam się do niego, a w jego oczach pojawił się błysk radości.  

sobota, 9 lutego 2013

15.


    Po dwóch miesiącach lekarz pozwolił mi wrócić do domu. Gdy przekroczyłam próg swojego pokoju, zobaczyłam, że zamienił się on w istną kwiaciarnię. Wszędzie były moje ulubione tulipany, gdzieniegdzie czerwone róże, a także przepiękne orchidee w odmianach, które widziałam pierwszy raz w życiu. Znalazłam również jeden bukiet żółtych róż z liścikiem o tej treści :
"Będę o Ciebie walczyć. W.".
W jednej chwili cały czar prysł. Sama nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale na pewno nie domyśliłabym się, że wszystkie te kwiaty są od Wojtka. Z drugiej strony, żółte róże oznaczające nienawiść, wcale mnie nie dziwiły. Nigdy nie potrafił być romantyczny. Jednak tulipany, orchidee ... To nie w jego stylu. Zaczęłam przeglądać wszystkie bukiety w poszukiwaniu jakiegoś innego liściku, dowodu na to, że to jednak nie Wojtek przysłał wszystkie kwiaty.
    Przeszukując bukiet numer trzydzieści pięć, usłyszałam za sobą cudowny, czuły, uspokajający mnie głos :
-Tego szukasz?